Moja historia
’Od zawsze czułam, że ten świat nie jest taki, jak mi go przedstawiono.’
Cześć, jestem Alexandra
Jak streścić w paru słowach historię mojego życia? Nie wiem czy to możliwe. Historia każdego człowieka jest długą opowieścią, pełną bogatych doświadczeń, przeżyć, zawiłości, czasem licznych, zupełnie niepowiązanych ze sobą wątków. A jednak w pewnym momencie wszystkie te chaotycznie porozrzucane epizody, zaczynają nabierać coraz większego sensu i łączyć się w jedną spójną całość. Tak było też ze mną.
Myślę, że pierwsze 30 lat mojego życia można by uznać za dość 'przeciętne’. Zawsze uważałam się za osobę twardo stąpającą po ziemi. Umysł ścisły, magister budownictwa, osoba o wielkich ambicjach zawodowych, założycielka pierwszej działalności gospodarczej w wieku 23 lat, pracoholiczka, wznosząca umysł na piedestał, kobieta niezależna, chcąca udowodnić całemu światu i sobie samej, że jest warta, wychodząca z założenia, że nic nie przychodzi samo, a na godne życie trzeba sobie zapracować. I mimo, że osiągnęłam w życiu wiele sukcesów w ujęciu współczesnego wzorca społecznego, sama czułam jak z dnia na dzień od wewnątrz rozdziera mnie coraz większa pustka.
Tak naprawdę odkąd tylko pamiętam, miałam w sobie niewytłumaczalną, wewnętrzną niezgodę na ten świat. Na jego formę, panujące przekonania i zasady. Nie raz pojawiały się we mnie myśli, że to nie może być prawda. Że musi być inna droga. Nie sądziłam jednak, że kiedyś ją odnajdę.
Droga do wolności
Od zawsze miałam wiele zainteresowań, które czasem przyprawiały moich bliskich o zawrót głowy. Bo nie dość, że cieżko było za tym nadążyć, to przekładało się na moje częste zmiany wizji, pracy, kierunków życia. Ta zmienność nie była mile widziana w moim otoczeniu, bo wszyscy mówili, że w życiu trzeba dążyć do stabilności. Byłam raczej znana z tego, że stawałam do takich rzeczy okoniem. W kręgu moich licznych zainteresowań w tamtym czasie nie było nic, co dzisiejszy świat określa jako 'duchowe’. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Dlaczego? Bo z dzisiejszej perspektywy uważam, że wszystko, co istnieje, jest materią ducha.
Wracając jednak do mojej historii, moja natura wojownika, odkrywcy i eksploratora była obecna w moim życiu od zawsze. Nie mogło być inaczej, skoro takie właśnie jakości niosę w swoim imprincie. To, co zawsze było moim Świętym Graalem to wolność. Od zawsze czułam, że chcę być po prostu wolna. Ale potrzebowałam wielu lat, by właściwie zdefiniować to pojęcie i trafić na odpowiednie tory. Kiedyś było to dążenie do wolności finansowej, później swobody przemieszczania się i uniezależnienia od stałego miejsca i formy pracy, a w tym wszystkim wciąż przewijały się zmagania do prawa do bycia Sobą, własnych wyborów, przekonań i sposobu życia na własnych zasadach. Nie była to łatwa droga, ale dziś wiem, że była dokładnie taka, jaka miała być.
Wybudzanie ze snu
Okres 30 cyklu mojego życia był dla mnie wyjątkowy pod wieloma względami, choć wtedy nie zdawałam sobie do końca sprawy, jak wiele się zadziało. Nie chcę, by ten konkretny punkt na osi czasu stał się dla Ciebie jakimś wyznacznikiem, bo ścieżka każdego z nas jest zupełnie inna. Dla mnie to był właśnie moment, w którym całe moje życie zaczęło się zmieniać. A w zasadzie zaczęła zmieniać się głównie moja perspektywa i podejście do życia. Wszystko inne było naturalnymi następstwami tych wewnętrznych transformacji. To był ten czas, w którym moja świadomość była gotowa puścić mnie w podróż na zupełnie nowe przestrzenie.
Niedaleko po pierwszych eksploracjach i otwarciach, do mojego życia zapukał Human Design. Ale tak naprawdę to mogłoby być cokolwiek innego. Dla mnie po prostu był elementem mojej ścieżki. Zapukał, bo ja świadomie niczego nie szukałam. Prowadziłam wtedy własną firmę marketingową, mieszkałam jedną nogą we Francji. Wydawało się całkiem harmonijnie i satysfakcjonująco. A jednak życie miało na mnie inne plany. Nie opierałam się. Poszłam śmiało za tym, co mnie rozpalało i dawało radość, ale jednocześnie nie tworzyłam wobec tego szczególnych założeń czy oczekiwań. Tak naprawdę czułam, że to jest coś, co może być wartością dla mnie samej i mojej samoświadomości. Nie sądziłam, że niedługo po tym niespodziewanym spotkaniu, pożegnam się całkowicie z moją poprzednią działalnością i rozpocznę zupełnie nowy cykl mojego życia.
’Miałam w sobie dużą otwartość na zmiany, choć nie zawsze przychodziło to łatwo.’
Powrót do swojej mocy
Human Design pochłonął mnie całkowicie. Spędzałam z nim praktycznie każdą chwilę. Podjęłam naukę w Stanach, zgłębiałam materiały jeden po drugim, obserwowałam, analizowałam, odkrywałam, kontemplowałam, a jednocześnie pisałam, tworzyłam i pracowałam z ludźmi. Oczywiście nie był to jedyny kierunek, bo sukcesywnie w moim życiu pojawiały się inne elementy, które otwierały przede mną nowe przestrzenie i perspektywy. Każdy z tych puzzelków tworzył coraz szerszy i bardziej wyrazisty obraz całości. Na każdym etapie mojej ścieżki i życiowego eksperymentu, dzieliłam się tym, co było we mnie żywe i obecne. Nie tylko ludzie wokół mnie, ale sama widziałam jak wiele się we mnie zmienia i jakiego tempa to nabiera. Choć jednocześnie wszystko płynęło tak naturalnie i zgodnie z rytmem, które podawało życie.
I wydawało by się, że ta historia będzie rozwijać się dalej w podobnej dynamice. Aż w pewnym momencie życie ni stąd, ni zowąd zawołało – Meksyk! Meksyk? Ale po co? Kolejny raz w mojej historii, nie wiedziałam dokąd idę, dlaczego i w jakim celu mam to zrobić. Jednak jak zawsze, nie próbując zrozumieć, zaufałam i poddałam się temu prowadzeniu. Na tym etapie już z większą lekkością i otwartością, choć nie wolna od małych ludzkich lęków i niepewności. W głębi czułam spokój i niewytłumaczalne uczucie, że to bardzo ważny element mojej drogi. I nie myliłam się. Bo to tutaj powróciłam w pełni do swojej mocy.
’Życie coraz bardziej wymagało ode mnie zaufania i poddania się prowadzeniu, bez wiedzy dokąd to wszystko prowadzi.’
Odkrywanie kodów życia
Oczywiście to nie kwestia miejsca. Meksyk sam w sobie jest piękny, ale nie ma bardziej magicznych mocy, niż inne miejsca na Ziemi. To zawsze kwestia lokalizacji osoby we właściwej przestrzeni. To w tym miejscu i czasie, na spirali mojego życia zaczęły dziać się niesamowite rzeczy. A może to tylko manifestacja wcześniejszych etapów ścieżki? Tego nie wiem. Fakt jest taki, że Meksyk dał mi czystą kartę i sprzyjające warunki do poznania siebie na nowo. Wylądowałam tu sama, w środku dżungli, w obcym miejscu, środowisku, kulturze i mogłam polegać tylko na sobie. A w zasadzie na moim ciele i jego prowadzeniu. To dało mi pole do niesamowitego połączenia ze sobą i naturą. To tu spojrzałam na wszystko, co było obecne dotychczas w moim życiu z nowej, innej perspektywy i zaczęłam dostrzegać wzorce – kody życia.
Stanęłam poza kurtyną i zobaczyłam zarówno cudowny i perfekcyjny w swojej istocie i kreacji konstrukt świata, ale też naturę programów, które ludzkość stworzyła i dobrowolnie, choć w dużym stopniu nieświadomie, się nimi spętała, odbierając sobie tym samym możliwość doświadczania pełni życia, swojej potężnej mocy i wolności. Dostrzegłam też, że sama wpadłam w wiele króliczych norek i pewnie z niejednej jeszcze będę musiała się wygrzebać. Ale to był moment, gdy postanowiłam porzucić wszelkie etykietki, definicje oraz ramy i zacząć nadawać w pełni własną falą. Bo tak naprawdę wszystko, co wypływa ze mnie, nie jest produktem wiedzy czy umiejętności, które nabyłam. Jest wynikiem rozwoju indywidualnego potencjału, bycia uważnym świadkiem i uczniem życia. Jest wypadkową mojej ścieżki, miejsc, rzeczy i ludzi, których spotkałam, filtrowania świata poprzez moją unikalną świadomość i odwagi, by mówić SWOIM prawdziwym głosem.